0
mycak 30 stycznia 2019 21:09
Loty waw -> porto 12.01
porto -> ponta delgada 14.01
ponta delgada -> waw via lizbona 18.01

Jako, że to nasza pierwsza podróż z nowym członkiem rodziny postanowiłem to uhonorować pisząc tą relacje.
W podróż z partnerką udajemy się wraz z 2 miesięcznym synem. Cała podróż trwa tydzień – 4 loty ryanem.
Zanim rozpocznę relacjonować przebieg tripa zacznę może od opisu jak zorganizowaliśmy nasz bagaż na cały okres.
Pomijając fakt, że konsultant przed samym wylotem wprowadził nas w błąd co do wielkości bagażu dla niemowlaka – zabraliśmy walizkę 50x45x20 a mogliśmy 50x25x20 – to spakowaliśmy się w trzy bagaże podręczne – w tym mleko, pieluchy, zabawki itd. Jakoś dało rade ? Dodatkowo zabraliśmy fotelik samochodowy oraz wózek. Jakby ktoś pytał to i jedno i drugie można zabrać ze sobą nieodpłatnie w przypadku podróży z infantem.
Przed wylotem dużo się zastanawialiśmy ile wziąć prowiantu dla młodego i jak się później okazało gdzies ¼ nam została to samo się tyczy pieluch. Zostaje nauczka na kolejne podróże.
Jakby kogoś interesowały wszelkie sprawy związane z bobem w podróży to śmiało pytajcie z chęcią odpowiem.

No to od początku…
Startujemy z Modlina ok 19. Pierwszy lot i pierwsze obawy jak młody będzie się zachowywał w samolocie podczas czterogodzinnej podróży. Na szczęście większość czasu przespana i jakieś 30 min płaczu. Z lotniska odbiera nas kierowca z którym wcześniej za pośrednictwem hostelu się umówiliśmy na podwózkę za 20 eurasów. Hostel Oporto Brothers praktycznie w samym centrum. 25 min jazdy od lotniska. Przyjeżdżamy ok północy, szybka aklimatyzacja, spać i rano lecimy na miasto bo mamy cały dzień w Porto i dopiero kolejnego dnia wylot na Sao Miguel.
To co robiliśmy w Porto mocno streszczę bo to nie jest główny cel naszej podróży. Generalnie odhaczenie wszystkich głównych lokacji turystycznych poza kawiarnią Majestic (byliśmy dwa dni z rzędu i dwa dni z rzędu była zamknięta oraz nie zobaczyliśmy księgarni Livrarii Lello bo była niesamowita kolejka do wejścia. Spróbowaliśmy Francesihny, miejscowych ciasteczek i przeszliśmy citicenter trzy razy dookoła. Wszystko bez większych przygód aczkolwiek w metrze coś pomyliliśmy z biletami i kupiliśmy nieodpowiednie jadąc na lotnisko, doszło do kontroli ale miejscowi canarinhos okazali się wyrozumiali i nas tylko pouczyli ?
14.01 wylatujemy już o 15 na azory, na lotnisko spokojnie docieramy metrem i ruszamy tam gdzie jest pięknie i zielono.

Image
Image
Image
Image
Image
Image-- 02 Lut 2019 07:59 --

Instytucja Ryanair sami kleiliśmy :) od nowego roku zmieniały się przepisy bagażowe. Do naszego wylotu na stronie nie były zaktualizowane wymiary co do wielkości bagażu dla dziecka. Tak zresztą przeczuwaliśmy, że zmienią te wymiary i dlatego pytaliśmy dodatkowo konsultanta. Ten nas również wprowadził w błąd i trzykrotnie musieliśmy dopłacać na lotnisku po 20 euro.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w czasie wyjazdu pisaliśmy reklamacje, po której nam najpierw odpisali, że mamy wymiarowy bagaż a po paru godzinach, że przepraszają ale jednak nie :D
Za wszystkie dopłaty bagażowe nam zwrócili po powrocie :)

-- 02 Lut 2019 08:16 --

Koło 17:00 lądujemy przy pięknym zachodzie słońca. Sprawnie odbieramy manatki i szukamy kogoś z naszej wypożyczalni, jak się później okazuje próżno było szukać w budynku lotniska. Przedstawiciel wypożyczalni czekał na nas w samochodzie na zewnątrz i nie kwapił się chociażby z kartką stanąć u progu ?
Zanim dotrzemy do hotelu jedziemy na pierwszy azorski posiłek. Google podpowiada nam knajpkę nieopodal noclegu. Na miejscu, po złożeniu zamówienia wpadają nowi klienci i od razu do nas z tekstem w stylu „ooo to znowu Wy, i Wasza płacząca cały lot dzidzia…” :D Jak się później okazuje przemiłe małżeństwo z Portugali a na dodatek nasze drogi się skrzyżują ponownie kolejnego dnia.
Tuż przed wylotem zdecydowaliśmy się zmienić kwatery z apartamentu na hotel VIP Executive Hotel i wbrew wielu różnym opinią byliśmy bardzo zadowoleni. Każdego dnia witał nas piękny wschód słońca, świetne udogodnienia jak np. siłownia i basen a w najbliższej odległości supermarket oraz starówka Ponty. Wszystko w bardzo przystępnej cenie i śmiało możemy polecić !
Tego wieczora robimy już tylko zakupy, kolację przy winku i z niecierpliwością czekamy na kolejny dzień.

Budzi nas wakacyjny, poranny blask słońca. Zbieramy się na ciacho i kawkę (które kosztowało dużo taniej niż w Warszawie) i bez większego planu ruszamy pojeździć po wyspie. Pod względem organizacji nasz drugi dzień to był typowy freestyle, co najlepsze nawet mapy turystycznej żadnej nie ogarnęliśmy. Cała absorbcja uwagi przeniosła się na młodego i zwyczajnie nic konkretnego nie zdążyliśmy jeszcze wtedy zaplanować ?
Zaczynamy od wszystkich znanym ze zdjęć Islet of Vila Franca do Campo. Niestety z brzegu nie wygląda ona tak imponująco jak z lotu ptaka. Robimy spacer brzegiem Vila Franca i jedziemy dalej nad jezioro Lagoa des Furnas. Nad jeziorem znajduję się kościół cały porośnięty mchem, wyglądający jakby stał odłogiem od setek lat. Jak dla nas jeden z ciekawszych punktów na mapie. Chwile spacerujemy i chcemy przemieścić się dalej na gorące źródła. Niestety parking, na który wjechaliśmy okazuję się teraz zamknięty – otwarty szlaban został spuszczony na dół – a my nie możemy nawet wyciągnąć ticketu parkingowego bo potrzebny jest skan tablicy rejestracyjnej ? Po krótkiej i sympatycznej rozmowie z informacją otwierają nam szlaban i ruszamy na drugą stronę jeziora popodziwiać gorące źródła. Docieramy tam gdzie robią Cozido, na miejscu pełno kaczek, gęsi i… kotów wylegujących się na parującej ziemi. Wjazd kosztuje teraz 2 euro do osoby. Trochę fotek i jedziemy dalej do Furnas.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

ImageDo Furnas docieramy z zamiarem odwiedzenia parku ze zdrowotnymi źródłami, jak się niestety okazuję bilet wstępu nawet bez kąpieli kosztuję 8 euro. Rezygnujemy i wybieramy się na spacer po mieście oraz w poszukiwaniu dobrego jedzenia. Wszystkie polecany knajpki przez tripadvisora okazały się zamknięte więc wybraliśmy randomową. Rozkoszy kulinarnych nie doświadczyliśmy ale za to siedząc na zewnątrz, łapiąc promienie słońca podjeżdża do nas auto… a w nim rodzina z samolotu, którą spotkaliśmy dzień wcześniej na wieczornym posiłku ?
Z Furnas kierujemy się na północ i docieramy do Ribeira dos Caldeirões – wstęp darmowy, idealne miejsce na spacer przy mini wodospadach oraz odrestaurowanych młynach- a następnie jedziemy do Nordeste aby zobaczyć latarnie morską. Na powrocie do hotelu objeżdżamy większość punktów widokowych północnego wybrzeża i wracamy do hotelu. Wieczorem wybieramy się na spacer po starówce Ponty, która nas urzeka i odtąd staję się codziennym, wieczornym punktem specjalnym dnia.

16.01
Po śniadaniu kierujemy się na punkt widokowy Pico de Barrosa. Jest jednak taka mgła, że widoki odkładamy na kolejny dzień i zjeżdżamy do Caldeira Velha. Na tą chwilę wstęp kosztuje 4/8 euro w zależności czy chcemy skorzystać z gorących basenów. Na miejscu czujemy się jak w Jurrasic Parku. WMożna tam zobaczyć wielkie palmopaprocie, spotykany tylko w tym miejscu gatunek żab, panujący swojski mikroklimat, wszechobecną zieleń, wszędobylski mech oraz roślinność jakby z czasów dinozaurów. Całość składa się na must see na Sao Miguel.
Dalej jadąc odwiedzamy plantację herbaty a następnie naturalnie powstałe baseny Ponta dos Mosteiros. Uderza nas fakt, że jesteśmy całkowicie sami w tym miejscu a woda w żłobieniach nad oceanem jest krystaliczna. Gdyby nie najmłodszy członek rodziny pewnie zamoczylibyśmy chociaż nogi ? Z tego miejsca mamy już blisko na „gorący ocean” Mosteiros. Z uwagi na brak możliwości kąpieli cykamy tylko parę fotek. Przy okazji udaję nam się sprawić dobry uczynek i zabieramy wesołego Francuza na stopa spod ocenu bo droga do miasta wiedzie krętą i bardzo stromą drogą.
Jedziemy na kulminacyjny punkt dnia czyli Boca da Inferno, o którym już w kolejnym poście ?

Snując wnioski to całe północne wybrzeże robi mega wrażenie. Jazda autem to sama przyjemność. Na odcinku ok 30 km jest rozlokowanych wiele punktów widokowych i każdy z nich ma wiele zaoferowania. Także przy dobrej pogodzie można naprawdę ciekawe zdjęcia porobić.



Image

Image

Image

Image

Image

Image

ImageNa Boca da Inferno spod Misteiros jedziemy z gpsem żeby jak najszybciej być na miejscu. Kochane mapy google prowadzą nas tak, że poruszamy się szutrową droga po samej koronie wzniesień nad doliną. Nasze auto (przyp. Opel Corsa 1.2) pokazuje swoje drugie oblicze i ciśnie niczym pierwszorzędna terenówka. Po drodze zachaczamy o jeszcze jeden punkt widokowy i docieramy na parking przed pieszą trasa na miejsc docelowe. Pogoda dopisuje i przy owacji bezchmurnego nieba idziemy z dzidzia w nosidełku na taras widokowy. To co się widzi na miejscu rozpierdziela umysł. Można tam stać przez godzinę i gapić się na krajobraz. Zielone porośnięte mchem wzgórza, jeziora i z dala ocean. Trzeba to koniecznie zobaczyć !!! Mimo, iż zdjęcia również wychodzą wspaniałe to i tak nie oddają tego jak legendarnie tutaj właśnie jest. Nakarmieni widokami jesteśmy zdecydowani nakarmić brzuchy i zjeżdżamy do Citades położonego nad jeziorem u podnóży wzniesień. Próbujemy miejscowego sera, urządzamy sobie spacer nad wodą i wracamy do hotelu. Wieczorem standardowo urządzamy sobie przechadzkę po mieście.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image17.01
Rozpoczynamy nasz ostatni dzień na Azorach od wizyty na miejscowym targu. Kupujemy pamiątki, w tym sporo regionalnych dżemików oraz trochę świeżych owoców, które są tutaj pyszne. Stąd prosto się kierujemy na punkt widokowy, który wczoraj był dla nas niełaskawy (Pico de Barrosa). Tym razem od samego rana ani jednej chmury na niebie i doświadczamy kolejnych uczt dla oczu. Po radosnym napawaniu się panoramami wyspy zostaje nam pokręcić się trochę po wyspie. Zaliczamy więc kilka bliższych spotkań z krowami, odwiedzamy pozostałości po starych akweduktach i zajeżdżamy zobaczyć jeziorko Empadadas Przy okazji zabieramy kolejnego stopowicza, który zbłądził w poszukiwaniu Boca da Inferno.
Wieczorem jedziemy na kolekcję. Pierwsza część zaczynamy w Tasca, gdzie walczymy z Limpetsami Druga tura przypada na Tabernas Acores, gdzie idziemy na całość od owocy morza po steki. Jedzenie jest powalające na kolana. Tabernas to zdecydowanie najlepsza knajpka w jakiej jedliśmy w Portugalii. Tym pozytywnym akcentem kończyny nasz cudowny pobyt na wyspie.

18.01 wracamy do Lizbony z rana i mamy 6 godzin do lotu powrotnego do Polski. Niestety nasz nadany fotelik zostaje zgubiony i czas wyjścia z lotniska opóźnia się o grubo ponad godzinę. Nie chcemy już męczyć dzidzi i odpuszczamy przejażdżkę do miasta. Przed 20 lądujemy w lodowatej Polsce.

Będąc cztery dni na Azorach w styczniu mieliśmy przez wszystkie dni temperaturę 14-18 stopni i wszystkie dni słoneczne za wyjątkiem niektórych poranków. Wyspa zdecydowanie przerosła nasze oczekiwania. Jedzenie było wybitne. Ceny porównywalne z cenami w Polsce. Ludzie przyjaźni i prawie wszyscy rozmawiający doskonale po angielsku.

To były zdecydowanie udane wakacje



Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

raphael 1 lutego 2019 19:53 Odpowiedz
Kurtka idealnie komponuje się z azulejos :) A ten "konsultant" od bagażu, to co to za "instytucja"? Lecieliście z jakiegoś biura, czy sami sklejaliście?
mycak 2 lutego 2019 06:59 Odpowiedz
Instytucja Ryanair sami kleiliśmy :) od nowego roku zmieniały się przepisy bagażowe. Do naszego wylotu na stronie nie były zaktualizowane wymiary co do wielkości bagażu dla dziecka. Tak zresztą przeczuwaliśmy, że zmienią te wymiary i dlatego pytaliśmy dodatkowo konsultanta. Ten nas również wprowadził w błąd i trzykrotnie musieliśmy dopłacać na lotnisku po 20 euro. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w czasie wyjazdu pisaliśmy reklamacje, po której nam najpierw odpisali, że mamy wymiarowy bagaż a po paru godzinach, że przepraszają ale jednak nie :DZa wszystkie dopłaty bagażowe nam zwrócili po powrocie :)
pablo1603 2 lutego 2019 08:34 Odpowiedz
Oporto Brothers Hostel - też ostatnio korzystaliśmy, czyściutko świeżutko dobre miejsce. Relację czytam z ciekawością, też mam ochotę zapuścić się głębiej w Atlantyk
kama 8 lutego 2019 17:59 Odpowiedz
My wybieramy się za 2 tygodnie w tym samym kierunku :-) Widzę, że pogoda Wam dopisała..? Zastanawiam się czy trafimy również na takie ładne słonko jak Wy, czy na ulewy (oby nie) :-/ Pozdrawiam
kama 9 lutego 2019 05:08 Odpowiedz
My wybieramy się za 2 tygodnie w tym samym kierunku :-) Widzę, że pogoda Wam dopisała..? Zastanawiam się czy trafimy również na takie ładne słonko jak Wy, czy na ulewy (oby nie) :-/ Pozdrawiam